Nazywasz mnie bajką, nierealnym snem Wiarą, niewiarą nie zatrzymuj mnie Wybiegnę, pobiegnę, dobiegnę aż na skraj By rzucać kamienie do studni bez dna
Kamienie, cierpienie z serca I z mych ust Tęsknotę, płakotę I żal utopię tu Cicha, cierpliwa, spolegliwa ona trwa Studnia tajemnic ona nie ma dna
Irysowy smak mych ust W jasnym blasku z okna tańczy kurz Nigdy się nie dowiesz ile wiem Nigdy się nie dowiesz jak jest źle
Tak długo już walcząc z tym co we mnie jest złe [rodzi się] Z cieniem, cierpieniem, zwątpieniem staję się Tak senna, marzenna, westchnienna, słodki miód Aniołem, przystanią gdzie powracasz znów I
Irysowy smak mych ust W jasnym blasku z okna tańczy kurz Nigdy się nie dowiesz ile wiem Nigdy się nie dowiesz jak jest źle
Wybiegnę, pobiegnę, dobiegnę na skraj By rzucać kamienie do studni bez dna By rzucać kamienie do studni bez dna By rzucać kamienie do studni bez dna